Podręcznik o różach IV
Niezrozumiałe są dla mnie szybko postępujące czasy; nie rozumiem, jak należałoby postępować, aby wszystko układało mi się zgodnie z życzeniem. Kiedy rozmawiam z babcią albo z mamą, słucham o tym, jak banalnie można kiedyś było budować relacje - wystarczyły spacery, randki (i to nie jakieś wybitnie ekskluzywne, bo wystarczyło mieć przy sobie drugiego człowieka oraz jego chęci) - i myślę sobie, że świat musi schodzić na psy.
REKLAMA
W uniwersum TikToka odnaleźć można nawałnicę zażaleń, wyrzutów i troski o własne zdrowie psychicznie. Treści te często powstają dzięki pracy młodych ludzi; niech każdy mówi, co chce, ale wspomniany portal społecznościowy jest świetnym miejscem, w którym przeciętne problemy przeciętnego nastolatka wyeksponowane są klarownie i bez cenzury. W wielkim skrócie najczęściej dotyczą one nawiązywania więzi z drugim człowiekiem, a także przeszkód, jakie się z tym wiążą. Bo dzisiaj nie wystarczy tylko się lubić. Współczesność nakazuje nam dokonywać gruntownej selekcji znajomych, przyjaciół, kochanków i partnerów, ponieważ boimy się kolejnego odrzucenia. Lepiej jest bowiem przejrzeć kogoś na wskroś i rzetelnie, po czym zawieść się już w drugim tygodniu znajomości, niż rozstawać się z kimś po połowie roku (i może jeszcze za taką jednostką płakać?). Nie widzę tu miejsca na literacką i filmową poetyckość. Liczy się przede wszystkim zimna kalkulacja powodowana strachem. Internet mówi: nie wstydź się czuć, ale jednocześnie nie pokazuj, co czujesz.
A że pokolenie Z głównie Internetem się karmi, trudno byłoby nam zrezygnować z tego, co stara się on nam wpoić. Oczywistym jest, że niemal nieograniczony dostęp do wiedzy jest niesamowity. Mogłoby się nawet wydawać, że dzięki sieci internetowej nasze horyzonty mają szansę z dnia na dzień znacznie się poszerzyć, ale warto wiedzieć, że „przedawkowanie” informacji też bywa szkodliwe.
I wydaje mi się, że myśmy chyba trochę przesadzili z tą analizą.
Babcia często pyta o kawalera i czy chodzę na spacerki. Odpowiadam zazwyczaj, że może i chodzę, może i poznaję, obserwuję, zagaduję. Ale żeby tak kawalera znaleźć? Nie, to absolutnie niemożliwe. Ani ja nie jestem odpowiednia, ani potencjalny kawaler nigdy nie będzie; na głowie mam zbyt wiele innych spraw. A jeżeli odnajduję personę-miłość, to gwiazdy zawsze splatają się niefortunnie, gdyż w tym samym czasie mam tryliard wymagań, które koniecznie muszą zostać spełnione, a druga strona nie odstępuje mnie w tym na krok, co finalnie kończy się wzajemną eliminacją.
Autorka: Zuzanna Menard
A że pokolenie Z głównie Internetem się karmi, trudno byłoby nam zrezygnować z tego, co stara się on nam wpoić. Oczywistym jest, że niemal nieograniczony dostęp do wiedzy jest niesamowity. Mogłoby się nawet wydawać, że dzięki sieci internetowej nasze horyzonty mają szansę z dnia na dzień znacznie się poszerzyć, ale warto wiedzieć, że „przedawkowanie” informacji też bywa szkodliwe.
I wydaje mi się, że myśmy chyba trochę przesadzili z tą analizą.
Babcia często pyta o kawalera i czy chodzę na spacerki. Odpowiadam zazwyczaj, że może i chodzę, może i poznaję, obserwuję, zagaduję. Ale żeby tak kawalera znaleźć? Nie, to absolutnie niemożliwe. Ani ja nie jestem odpowiednia, ani potencjalny kawaler nigdy nie będzie; na głowie mam zbyt wiele innych spraw. A jeżeli odnajduję personę-miłość, to gwiazdy zawsze splatają się niefortunnie, gdyż w tym samym czasie mam tryliard wymagań, które koniecznie muszą zostać spełnione, a druga strona nie odstępuje mnie w tym na krok, co finalnie kończy się wzajemną eliminacją.
Autorka: Zuzanna Menard
PRZECZYTAJ JESZCZE