Ostatnie zdanie część XIII
Zbliżenie się do prawdy czy ucieczka i odzyskanie pozornego spokoju? Blake dokonuje decyzji, która odmieni bieg wydarzeń.
REKLAMA
Blake rychło zrezygnowała z przeszukiwania graciarni. Coś nagle, jakby piorun, rozcięło jej myśli na nierówne części. Na co jej dowiadywanie się kolejnych niewygodnych, i równie nieprzydatnych informacji, skoro w żaden sposób nie była w stanie zapanować nad losem, którym za pomocą pióra oplotła ją Harpo? Psychiatryk, przyjaciółka rezygnująca dla niej z życia i kpina z tego, co dla niej stanowiło wartość nadrzędną? Nie - tego zwyczajnie było już zbyt wiele. Zamiast taplać się w upokarzającym błocie faktów, szybkobijące serce pojmanej skupiło się na odnajdywaniu wyjścia, nawet, jeśli miałoby się to wiązać z utratą szansy na poznanie prawdy całkowitej.
Labirynt danych poprowadził ją na oślep do punktu, w którym rozpoczęło się rozpoznanie sensu, jaki de facto miało mieć jej życie. Jeszcze raz: śmierć, paranoja, wspomnienie pięknej matki i tajemnicza dygresja Harpo, patologiczna rodzina oraz towarzyszące im pytanie „Po co?”. No właśnie - po co? Czy cokolwiek mogłoby mieć znaczenie po odgadnięciu własnej przyszłości? Czy nie po to mkniemy przed siebie, by osiągać wyznaczone cele? Nie o to w tym chodzi, żebyśmy czuli na sobie nieodstępującą adrenalinę i strach, bo możemy zwyciężyć lub przegrać wszystko?
Karton, tablica korkowa, a nawet projekt sylwetki ojca Blake; wszystko to należało obejść i porządnie zbadać. Sprzęty stały oparte o nieoświetloną ścianę; mimo ciemności dziewczyna starała się nie zniechęcić. Wędrowała palcami wzdłuż przyklejonych do powierzchni plakatów i zdjęć, aż w końcu udało jej się wymacać pewną wypukłość. Grudka od razu zwróciła na siebie jej uwagę.
Blake, naglona chwilową nieobecnością trzydziestoparolatki, natychmiast zaczęła drapać wypustkę i odchylać papiery. Przeczuwała, że najprawdopodobniej coś pod sobą skrywają, więc nie ustawała, dopóki koniuszkiem palca nie dotknęła drewnianej nawierzchni. Nie miała czasu, by zastanowić się, skąd w tamtym miejscu wzięło się drewno. Energicznie oderwała makulaturę, a jej oczom ukazała się rama okienna; wszystko wskazywało na to, że światło dzienne musiało zakłócać Harpo pracę i nastrój wszechobecnej tajemnicy. Właścicielka niepokojącego lokum ukrywała okno, by możliwie jak najbardziej ograniczyć swój kontakt z rzeczywistością. Zaangażowana artystka…
Blake rozejrzała się za jakimś łomem lub innym narzędziem, które pomogłoby jej otworzyć swoje znalezisko. Nie była przekonana, czy uda jej się przez nie przejść, ale czuła, że jeśli po raz kolejny ugnie się przed fantasmagoriami Harpo, będzie to oznaczało jej ostateczną klęskę i upadek. Szarpnęła za gałkę okienną, przekręciła ją i nic. Powtórzyła ten ruch jeszcze trzykrotnie i dopiero za trzecim razem cała rama drgnęła i lekko odskoczyła od pierwotnej pozycji. Obeszło się bez hałasu i niszczenia. Dziewczyna wspięła się po starych gratach; jedną nogę oparła na manekinie, a drugą na pudle z komiksami. Kilka sekund później czołgała się już po miejskim chodniku. A niczego nieprzypuszczająca Harpo składała w głowie formułki przeprosinowe i zamartwiała się w kółko reakcją swojej uwięzionej podopiecznej.
Dźwignąwszy się z zaśmieconej kostki brukowej, Blake poczęła biec i ciąć uliczki między kamienicami. Pędziła przed siebie na oślep - nie ufała miastu, w którym spędziła całe swoje życie; widziała w nim raczej twór Harpo. Wszędzie dostrzegała zagrożenie, a zaskoczone twarze mijanych przechodniów traktowała jak potencjalny atak wymierzony w jej stronę. Mimo ucieczki, nadal nosiła w sobie świadomość, że ona i Harpo są połączone i nic nie może tego zmienić.
Autorka: Zuzanna Menard
Labirynt danych poprowadził ją na oślep do punktu, w którym rozpoczęło się rozpoznanie sensu, jaki de facto miało mieć jej życie. Jeszcze raz: śmierć, paranoja, wspomnienie pięknej matki i tajemnicza dygresja Harpo, patologiczna rodzina oraz towarzyszące im pytanie „Po co?”. No właśnie - po co? Czy cokolwiek mogłoby mieć znaczenie po odgadnięciu własnej przyszłości? Czy nie po to mkniemy przed siebie, by osiągać wyznaczone cele? Nie o to w tym chodzi, żebyśmy czuli na sobie nieodstępującą adrenalinę i strach, bo możemy zwyciężyć lub przegrać wszystko?
Karton, tablica korkowa, a nawet projekt sylwetki ojca Blake; wszystko to należało obejść i porządnie zbadać. Sprzęty stały oparte o nieoświetloną ścianę; mimo ciemności dziewczyna starała się nie zniechęcić. Wędrowała palcami wzdłuż przyklejonych do powierzchni plakatów i zdjęć, aż w końcu udało jej się wymacać pewną wypukłość. Grudka od razu zwróciła na siebie jej uwagę.
Blake, naglona chwilową nieobecnością trzydziestoparolatki, natychmiast zaczęła drapać wypustkę i odchylać papiery. Przeczuwała, że najprawdopodobniej coś pod sobą skrywają, więc nie ustawała, dopóki koniuszkiem palca nie dotknęła drewnianej nawierzchni. Nie miała czasu, by zastanowić się, skąd w tamtym miejscu wzięło się drewno. Energicznie oderwała makulaturę, a jej oczom ukazała się rama okienna; wszystko wskazywało na to, że światło dzienne musiało zakłócać Harpo pracę i nastrój wszechobecnej tajemnicy. Właścicielka niepokojącego lokum ukrywała okno, by możliwie jak najbardziej ograniczyć swój kontakt z rzeczywistością. Zaangażowana artystka…
Blake rozejrzała się za jakimś łomem lub innym narzędziem, które pomogłoby jej otworzyć swoje znalezisko. Nie była przekonana, czy uda jej się przez nie przejść, ale czuła, że jeśli po raz kolejny ugnie się przed fantasmagoriami Harpo, będzie to oznaczało jej ostateczną klęskę i upadek. Szarpnęła za gałkę okienną, przekręciła ją i nic. Powtórzyła ten ruch jeszcze trzykrotnie i dopiero za trzecim razem cała rama drgnęła i lekko odskoczyła od pierwotnej pozycji. Obeszło się bez hałasu i niszczenia. Dziewczyna wspięła się po starych gratach; jedną nogę oparła na manekinie, a drugą na pudle z komiksami. Kilka sekund później czołgała się już po miejskim chodniku. A niczego nieprzypuszczająca Harpo składała w głowie formułki przeprosinowe i zamartwiała się w kółko reakcją swojej uwięzionej podopiecznej.
Dźwignąwszy się z zaśmieconej kostki brukowej, Blake poczęła biec i ciąć uliczki między kamienicami. Pędziła przed siebie na oślep - nie ufała miastu, w którym spędziła całe swoje życie; widziała w nim raczej twór Harpo. Wszędzie dostrzegała zagrożenie, a zaskoczone twarze mijanych przechodniów traktowała jak potencjalny atak wymierzony w jej stronę. Mimo ucieczki, nadal nosiła w sobie świadomość, że ona i Harpo są połączone i nic nie może tego zmienić.
Autorka: Zuzanna Menard
PRZECZYTAJ JESZCZE