Kocur. Odc. 7. „Donosy”
fot. nadesłane
REKLAMA
Był poniedziałek. Zgodnie z harmonogramem, który Kocur przekazał tajnym służbom, tego właśnie dnia miały być otwarte puszki z donosami. Podekscytowany zbliżał się do tajnej chatki i zastanawiał się, czy zwierzęta potraktowały swój patriotyczny obowiązek z należytą starannością i oddaniem.
-Jeśli tam będą same głupoty, że gałąź się urwała, albo jakieś inne dyrdymały, to będę musiał zastosować odpowiednie środki dyscyplinujące - pomyślał Kocur - oby nie.
Trochę już czuł się zmęczony tym, że musi za nich wszystko wymyślać, te podchody, gry strategiczne, wojenne sztuczki. No, ale jeśli nie on, to kto? Wiedział i święcie w to wierzył, że jako geniusz był jedyny i nie do zastąpienia. Clausewitz przy mnie to pikuś - mawiał o sobie z dumą.
-Zresztą jeśli mój pomysł z puszkami nie wypali, to wytargam za uszy tego głupka Borsuka, a i Kretowi się dostanie. Z drugiej strony żałował, że nakrzyczał ostatnio na Kreta, który chciał mu coś powiedzieć w konfidencji, no, ale co miał zrobić, skoro akurat oglądał swoją ulubioną jazdę figurową na lodzie z tymi podwójnymi śrubami, piruetami, ech...
No więc pogonił go, gdzie pieprz rośnie, a teraz nie dawało mu spokoju, jakie to ważne nowiny Kret miał dla niego.
-Oj tam, dzisiaj dam mu potrzymać klucz, poczuje się wyróżniony i jakoś się zatrze. Zresztą, nie będę się martwił na zapas. Co będzie, to będzie - pomyślał swoją ulubioną frazę i chwycił za klamkę.
Wszedł do środka z przytupem, bo łapy miał całe ubłocone, poza tym lubił efektowne wejścia.
Przy stole siedział Borsuk w otoczeniu Sierściucha, Jeża i Niedźwiadka zwanego przez wszystkich Misiem. Na krańcu stołu siedział Kret i w lusterku oglądał sobie zęby.
- Czas na prawdę z puszek! - powiedział bez przywitania i z ostentacją podał klucz Kretowi. Popatrzył na Misia i jego kubek z kawą. - Co tam masz? - zapytał i wyrwał Misiowi kubek z łapy. Siorbnął głośno i ze złością wypluł na Misia całą zawartość swojego wielkiego kocurzego pyska.
- Fuj, ohyda, bez cukru - skrzywił się - jak można pić takie świństwo – burknął.
- Oj przepraszam, bardzo przepraszam - zawołał Miś i pobiegł po kawę z cukrem dla Kocura. Na służbowym kredensie stał ekspres do kawy, kubki i wiele innych rzeczy potrzebnych tajnym służbom. Ogromny mebel służył im od dawna za spiżarnię, bufet, schowek na łyżwy, broń i tajne dokumenty.
- No już dobrze, dobrze, po co tyle zamieszania - powiedział Kocur odbierając od Misia kubek z posłodzoną kawą. - Panowie zaczynamy! Do puszek! - zawołał jak generał przed bitwą i dobrze się poczuł.
Starannie przeglądali puszkę po puszce i odkładali karteczki z wiernopoddańczymi liścikami, a to, że KOCUR TO GENIUSZ, albo, że WYLINIAŁY JEST WYSOKI I OWŁOSIONY NA CAŁYM CIELE JAK JAKIŚ WŁOCH - same takie, niby miłe... ale przecież nie o to chodziło Kocurowi. Stracił nadzieję, że dowie się czegoś ważnego, czegoś o czym nie wiedział. Aż tu na koniec zobaczyli, że w ostatniej puszce na samym dnie leżała kartka, inna od wszystkich. Poszarpana, poplamiona jakby długo miętoszona w brudnych łapach. Papier był jakiś obcy i wyraźnie nie pochodził z rozdanych przez Borsuka notesów.
- Czytaj na głos - Kocur podał karteczkę Misiowi.
„ KOCUR ZWANY WYLINIAŁYM TO RUSKI SZPIEG I DUPEK" – przeczytał Miś i struchlał, bo zobaczył wpatrzone w siebie wściekłe oczy Wyliniałego.
- Oddawaj – powiedział Kocur wyrywając kartkę z łap Misia.
- Narada skończona. Zmęczyłem się i muszę się zdrzemnąć – wycedził przez zęby i skierował się do wyjścia.
– Aaa, byłbym zapomniał – zwrócił się do Kreta – jutro o ósmej u mnie.
I wyszedł.
Autor: Hanna Kordalska-Rosiek, dziennikarka, scenarzystka
-Jeśli tam będą same głupoty, że gałąź się urwała, albo jakieś inne dyrdymały, to będę musiał zastosować odpowiednie środki dyscyplinujące - pomyślał Kocur - oby nie.
Trochę już czuł się zmęczony tym, że musi za nich wszystko wymyślać, te podchody, gry strategiczne, wojenne sztuczki. No, ale jeśli nie on, to kto? Wiedział i święcie w to wierzył, że jako geniusz był jedyny i nie do zastąpienia. Clausewitz przy mnie to pikuś - mawiał o sobie z dumą.
-Zresztą jeśli mój pomysł z puszkami nie wypali, to wytargam za uszy tego głupka Borsuka, a i Kretowi się dostanie. Z drugiej strony żałował, że nakrzyczał ostatnio na Kreta, który chciał mu coś powiedzieć w konfidencji, no, ale co miał zrobić, skoro akurat oglądał swoją ulubioną jazdę figurową na lodzie z tymi podwójnymi śrubami, piruetami, ech...
No więc pogonił go, gdzie pieprz rośnie, a teraz nie dawało mu spokoju, jakie to ważne nowiny Kret miał dla niego.
-Oj tam, dzisiaj dam mu potrzymać klucz, poczuje się wyróżniony i jakoś się zatrze. Zresztą, nie będę się martwił na zapas. Co będzie, to będzie - pomyślał swoją ulubioną frazę i chwycił za klamkę.
Wszedł do środka z przytupem, bo łapy miał całe ubłocone, poza tym lubił efektowne wejścia.
Przy stole siedział Borsuk w otoczeniu Sierściucha, Jeża i Niedźwiadka zwanego przez wszystkich Misiem. Na krańcu stołu siedział Kret i w lusterku oglądał sobie zęby.
- Czas na prawdę z puszek! - powiedział bez przywitania i z ostentacją podał klucz Kretowi. Popatrzył na Misia i jego kubek z kawą. - Co tam masz? - zapytał i wyrwał Misiowi kubek z łapy. Siorbnął głośno i ze złością wypluł na Misia całą zawartość swojego wielkiego kocurzego pyska.
- Oj przepraszam, bardzo przepraszam - zawołał Miś i pobiegł po kawę z cukrem dla Kocura. Na służbowym kredensie stał ekspres do kawy, kubki i wiele innych rzeczy potrzebnych tajnym służbom. Ogromny mebel służył im od dawna za spiżarnię, bufet, schowek na łyżwy, broń i tajne dokumenty.
- No już dobrze, dobrze, po co tyle zamieszania - powiedział Kocur odbierając od Misia kubek z posłodzoną kawą. - Panowie zaczynamy! Do puszek! - zawołał jak generał przed bitwą i dobrze się poczuł.
Starannie przeglądali puszkę po puszce i odkładali karteczki z wiernopoddańczymi liścikami, a to, że KOCUR TO GENIUSZ, albo, że WYLINIAŁY JEST WYSOKI I OWŁOSIONY NA CAŁYM CIELE JAK JAKIŚ WŁOCH - same takie, niby miłe... ale przecież nie o to chodziło Kocurowi. Stracił nadzieję, że dowie się czegoś ważnego, czegoś o czym nie wiedział. Aż tu na koniec zobaczyli, że w ostatniej puszce na samym dnie leżała kartka, inna od wszystkich. Poszarpana, poplamiona jakby długo miętoszona w brudnych łapach. Papier był jakiś obcy i wyraźnie nie pochodził z rozdanych przez Borsuka notesów.
- Czytaj na głos - Kocur podał karteczkę Misiowi.
„ KOCUR ZWANY WYLINIAŁYM TO RUSKI SZPIEG I DUPEK" – przeczytał Miś i struchlał, bo zobaczył wpatrzone w siebie wściekłe oczy Wyliniałego.
- Oddawaj – powiedział Kocur wyrywając kartkę z łap Misia.
- Narada skończona. Zmęczyłem się i muszę się zdrzemnąć – wycedził przez zęby i skierował się do wyjścia.
– Aaa, byłbym zapomniał – zwrócił się do Kreta – jutro o ósmej u mnie.
I wyszedł.
Autor: Hanna Kordalska-Rosiek, dziennikarka, scenarzystka
PRZECZYTAJ JESZCZE