Ostatnie zdanie część XI
Sekretny pokój, w którym się znajdowały, okazał się być misternie urządzonym magazynem pomysłów i kreacji...
REKLAMA
Poprzednia część „Ostatniego zdania”
Pomyśl, Harpo. To nie może być aż tak trudne. Skoro wystarczyła tylko gumka, żebyś ścięła mi włosy, możesz zadziałać podobnie w innych przypadkach. Blake zaczęła przeglądać stare szpargały poukrywane w zgrzytających szufladach. Chwytała co ciekawsze przedmioty i podrzucała energicznie w stronę ich posiadaczki. Klej, taśma, zszywacz! Możesz zespolić to, co się nie zgadza w mojej biografii - możesz tak wiele!
Harpo nie podzielała jednak młodzieńczego entuzjazmu. Nie zapomniała przecież, że będąc pisarką, powinna wieść prym nad wykreowanym przez siebie światem. Dać wciągnąć się w gierki własnego tworu? Z pewnością pociągnęłoby to za sobą niechciane konsekwencje. A przecież, zamiast dalej podążać w tym kierunku, należało odzyskać utraconą kontrolę. Masz rację, skarbie, ale zdaje mi się, że to nie może wyglądać w ten sposób. To nie do ciebie należy rozdawanie kart. Nie mogę pozwolić, byś wymknęła się poza ramy mojego schematu… Twarz Blake oblekła się w grymas. Przerwała poszukiwania. Kiedy właśnie rozmawiasz z tym tworem i potrzebujesz jego pomocy… Nie jesteśmy równe? Przynajmniej teraz, kiedy chcesz posprzątać cały ten syf? Kobieta chciała jak najszybciej przerwać tę dyskusję, To niemożliwe. Ty nie istniejesz, więc jakim cudem mogłabyś stawiać mi warunki? Musi istnieć jakieś inne wyjście… Blake nie zamierzała tak łatwo zrezygnować ze swoich postulatów. Więc jak chcesz postąpić? Umożliwisz sobie ucieczkę, zostawisz mnie tu zdaną na twoją łaskę i wrócisz do swojego ciepłego biurka, żeby dalej robić mi z życia gówno? Harpo wyrosła tuż za lewym ramieniem skonsternowanej bohaterki. Chodź, pokażę ci, co się z tobą stanie. Blake przełknęła ślinę.
Przeszły, ramię w ramię, przez niekończącą się sieć korytarzy. Pomieszczenie, które ukrywała przed światem Harpo, okazało się równie fascynujące i nieprzewidywalne co reszta domostwa. Nogi młodszej z nich zaczęły boleć ją dokuczliwie; podobnie mógłby poczuć się ktoś, kto przebył kilkukilometrowy maraton. A końca dziwacznego magazynu nie było widać.
Swój spacer zaczęły w sektorze opisanym jako „Przeszłość” ; składały się na niego plakaty, szkice i makiety dotyczące tego, co w książce miało zostać jedynie zasygnalizowane i nie rozgrywało się w akcji faktycznej. Była to jedyna okazja, dzięki której Blake mogła przyjrzeć się swojej biologicznej matce z bliska (właściwie z każdej możliwej strony) i poznać zarys jej charakteru. Ojciec nigdy o niej nie wspominał. Jej niewyraźny obraz zapamiętała głównie za sprawą miniaturowej fotografii wiszącej w korytarzu. Dziewczyna uniosła w zachwycie palec i skierowała go w stronę szkiców szczupłej dwudziestoparolatki o rudym warkoczu sięgającym niemal do samych bioder. Czy to…? Harpo uśmiechnęła się. Tak, to twoja matka. Zachwycająca, prawda? Oszołomiona Blake podeszła do tablicy korkowej i sunęła dłonią wzdłuż gładkiego papieru. Naprawdę musisz cenić sobie piękno. Inaczej nie wpadłabyś na nią. Gdy Harpo usłyszała to spostrzeżenie, coś w niej drgnęło i odsunęła się od miejsca, w którym kumulowały się projekty nieobecnej w powieści matki. Blake kontakt z ukochanym wizerunkiem pochłonął na tyle, że tego nie zauważyła. Czy mogłabym zachować któryś z rysunków dla siebie? Autorka prac siliła się na obojętność, Pewnie. Już ich nie potrzebuję.
Mówiła szczerze; młodą Vivienne nosiła w sobie od bardzo dawna i nie sądziła, aby kiedykolwiek miało się to zmienić. Nazwanie jej matką Blake i wykreowanie jej nowej funkcji, lecz tym razem w świecie fikcyjnym, miało zatrzymać ją przy Harpo dłużej. Dając jej nowe życie, pisarka mogła mieć ją zawsze przy sobie. To, co zapisane, pozostaje przecież nieśmiertelne, prawda?
Autorka: Zuzanna Menard
Pomyśl, Harpo. To nie może być aż tak trudne. Skoro wystarczyła tylko gumka, żebyś ścięła mi włosy, możesz zadziałać podobnie w innych przypadkach. Blake zaczęła przeglądać stare szpargały poukrywane w zgrzytających szufladach. Chwytała co ciekawsze przedmioty i podrzucała energicznie w stronę ich posiadaczki. Klej, taśma, zszywacz! Możesz zespolić to, co się nie zgadza w mojej biografii - możesz tak wiele!
Harpo nie podzielała jednak młodzieńczego entuzjazmu. Nie zapomniała przecież, że będąc pisarką, powinna wieść prym nad wykreowanym przez siebie światem. Dać wciągnąć się w gierki własnego tworu? Z pewnością pociągnęłoby to za sobą niechciane konsekwencje. A przecież, zamiast dalej podążać w tym kierunku, należało odzyskać utraconą kontrolę. Masz rację, skarbie, ale zdaje mi się, że to nie może wyglądać w ten sposób. To nie do ciebie należy rozdawanie kart. Nie mogę pozwolić, byś wymknęła się poza ramy mojego schematu… Twarz Blake oblekła się w grymas. Przerwała poszukiwania. Kiedy właśnie rozmawiasz z tym tworem i potrzebujesz jego pomocy… Nie jesteśmy równe? Przynajmniej teraz, kiedy chcesz posprzątać cały ten syf? Kobieta chciała jak najszybciej przerwać tę dyskusję, To niemożliwe. Ty nie istniejesz, więc jakim cudem mogłabyś stawiać mi warunki? Musi istnieć jakieś inne wyjście… Blake nie zamierzała tak łatwo zrezygnować ze swoich postulatów. Więc jak chcesz postąpić? Umożliwisz sobie ucieczkę, zostawisz mnie tu zdaną na twoją łaskę i wrócisz do swojego ciepłego biurka, żeby dalej robić mi z życia gówno? Harpo wyrosła tuż za lewym ramieniem skonsternowanej bohaterki. Chodź, pokażę ci, co się z tobą stanie. Blake przełknęła ślinę.
Przeszły, ramię w ramię, przez niekończącą się sieć korytarzy. Pomieszczenie, które ukrywała przed światem Harpo, okazało się równie fascynujące i nieprzewidywalne co reszta domostwa. Nogi młodszej z nich zaczęły boleć ją dokuczliwie; podobnie mógłby poczuć się ktoś, kto przebył kilkukilometrowy maraton. A końca dziwacznego magazynu nie było widać.
Swój spacer zaczęły w sektorze opisanym jako „Przeszłość” ; składały się na niego plakaty, szkice i makiety dotyczące tego, co w książce miało zostać jedynie zasygnalizowane i nie rozgrywało się w akcji faktycznej. Była to jedyna okazja, dzięki której Blake mogła przyjrzeć się swojej biologicznej matce z bliska (właściwie z każdej możliwej strony) i poznać zarys jej charakteru. Ojciec nigdy o niej nie wspominał. Jej niewyraźny obraz zapamiętała głównie za sprawą miniaturowej fotografii wiszącej w korytarzu. Dziewczyna uniosła w zachwycie palec i skierowała go w stronę szkiców szczupłej dwudziestoparolatki o rudym warkoczu sięgającym niemal do samych bioder. Czy to…? Harpo uśmiechnęła się. Tak, to twoja matka. Zachwycająca, prawda? Oszołomiona Blake podeszła do tablicy korkowej i sunęła dłonią wzdłuż gładkiego papieru. Naprawdę musisz cenić sobie piękno. Inaczej nie wpadłabyś na nią. Gdy Harpo usłyszała to spostrzeżenie, coś w niej drgnęło i odsunęła się od miejsca, w którym kumulowały się projekty nieobecnej w powieści matki. Blake kontakt z ukochanym wizerunkiem pochłonął na tyle, że tego nie zauważyła. Czy mogłabym zachować któryś z rysunków dla siebie? Autorka prac siliła się na obojętność, Pewnie. Już ich nie potrzebuję.
Mówiła szczerze; młodą Vivienne nosiła w sobie od bardzo dawna i nie sądziła, aby kiedykolwiek miało się to zmienić. Nazwanie jej matką Blake i wykreowanie jej nowej funkcji, lecz tym razem w świecie fikcyjnym, miało zatrzymać ją przy Harpo dłużej. Dając jej nowe życie, pisarka mogła mieć ją zawsze przy sobie. To, co zapisane, pozostaje przecież nieśmiertelne, prawda?
Autorka: Zuzanna Menard
PRZECZYTAJ JESZCZE