KOCUR. odc. 10 „TW Sierściuch”
fot. nadesłane
REKLAMA
Sierściuch zapukał do norki Borsuka. Trzy szybkie uderzenia, krótka przerwa i jedno. Taki mieli ustalony szyfr w razie sytuacji nadzwyczajnych.
Gdy Borsuk otworzył drzwi Sierściuch z impetem wbiegł do środka. Był podekscytowany, że może powiedzieć coś, co Borsukowi się przyda, a przede wszystkim, że za chwilę zostanie przez Borusia-Zniszczę Cię pochwalony za czujność i dobrą współpracę.
- Przybiegłem prosto z polany i powiem ci Borsuku – mówił zdyszany - Kret coś kombinuje z Wiewiórką, to znaczy coś z nią chce, nie wiem co, ale, że niby ona jest mu winna jakąś kasę, a on ma jakiś papier z pieczątką i zabierze jej wazon, albo już nie pamiętam co, chyba telewizor, no i, że ona coś kręci z Misiem, bo ktoś ich widział jak trzymali się za ręce i całowali się w usta i to w biały dzień, zresztą ja sam słyszałem jak Miś i Wiewiórka nabijali się z Kreta, że wypierdek, oblech i złodziej. Sam już nie wiem...
Sierściuchowi od emocji zaschło w gardle i rozkaszlał się brzydko.
-No, no, tylko mi tu proszę nie kaszleć na papiery - powiedział niemiło Borsuk z obrzydzeniem odsuwając Sierściucha od biurka. Cały czas słuchał go uważnie i nie przeszkadzało mu, że ten jak zwykle plecie nieskładnie. Już dawno nauczył się rozumieć te jego meldunki, a nawet można powiedzieć, że więcej z nich rozumiał niż sam Sierściuch, który w emocjach gadał o wszystkim co widział i słyszał, dodając za każdym razem to i owo od siebie, bo taką miał naturę.
Wysoka inteligencja Borsuka błyskawicznie i równolegle do wysłuchiwanej opowieści dzieliła informacje na te ważne i na te, które dopiero za jakiś czas okażą się ważne. Miał dobrą pamięć i upychał meldunki w specjalnych mózgowych folderach do których sięgał w razie potrzeby, czyli często.
- Nie mówisz mi niczego nowego – skłamał - musisz się bardziej postarać jeśli chcesz żebym ci pomagał w karierze, Sierściuchu. Zamiast zawracać mi głowę głupotami, lepiej żebyś powęszył co Wiewiórka wywija na boku z Kocurem. Zresztą, mówiłem ci już, że masz tam częściej bywać, bo Wyliniały wymaga troskliwej opieki wywiadowczej. Mojej opieki, rzecz jasna, mojej osobistej tarczy antyrakietowej - zaśmiał się Borsuk jakoś dziwnie.
-A teraz leć do lasu i miej oczy i uszy otwarte. No, już! Biegnij Sierściuchu, biegnij!
Sierściuch poczuł, że spada mu samoocena, że musi dać z siebie dużo więcej niż do tej pory, szczególnie, że zależało mu na karierze i chciał być przez Borsuka docenionym. Każda pochwała z jego ust była dla niego najlepszym paliwem i bodźcem do działania.
- Zobaczysz Borsuku, będziesz ze mnie zadowolony. Już nigdy cię nie zawiodę! Z gorliwością rekruta Sierściuch wyprostował się niemal na baczność i wybiegł bez pożegnania.
- No to piękne kwiatki z tą Wiewiórką i Kretem – mruczał zadowolony Borsuk. No, no, no, kto by pomyślał…Ciekawe co ten wypierdek kombinuje i to pod samym nosem Kocura, no i jeszcze ten Miś, hmm… ciekawe co dzisiaj ten mój Sierściuch zmyślił i dodał od siebie.
Wiewióreczka...no pięknie.
Otworzył drewnianą szafkę do której klucz nosił zawsze przy sobie i wyjął z niej kryształową karafkę z ozdobnym, szlifowanym korkiem, wypełnioną do połowy złocistym płynem.
-Całkiem przydatny ten mój Tewuszek - Sierściuszek – uśmiechnął się do siebie i pociągnął z gwinta łyk swojej ulubionej nalewki z dżdżownic, którą pieszczotliwie nazywał "Glizdówką"...
Gdy Borsuk otworzył drzwi Sierściuch z impetem wbiegł do środka. Był podekscytowany, że może powiedzieć coś, co Borsukowi się przyda, a przede wszystkim, że za chwilę zostanie przez Borusia-Zniszczę Cię pochwalony za czujność i dobrą współpracę.
- Przybiegłem prosto z polany i powiem ci Borsuku – mówił zdyszany - Kret coś kombinuje z Wiewiórką, to znaczy coś z nią chce, nie wiem co, ale, że niby ona jest mu winna jakąś kasę, a on ma jakiś papier z pieczątką i zabierze jej wazon, albo już nie pamiętam co, chyba telewizor, no i, że ona coś kręci z Misiem, bo ktoś ich widział jak trzymali się za ręce i całowali się w usta i to w biały dzień, zresztą ja sam słyszałem jak Miś i Wiewiórka nabijali się z Kreta, że wypierdek, oblech i złodziej. Sam już nie wiem...
Sierściuchowi od emocji zaschło w gardle i rozkaszlał się brzydko.
-No, no, tylko mi tu proszę nie kaszleć na papiery - powiedział niemiło Borsuk z obrzydzeniem odsuwając Sierściucha od biurka. Cały czas słuchał go uważnie i nie przeszkadzało mu, że ten jak zwykle plecie nieskładnie. Już dawno nauczył się rozumieć te jego meldunki, a nawet można powiedzieć, że więcej z nich rozumiał niż sam Sierściuch, który w emocjach gadał o wszystkim co widział i słyszał, dodając za każdym razem to i owo od siebie, bo taką miał naturę.
Wysoka inteligencja Borsuka błyskawicznie i równolegle do wysłuchiwanej opowieści dzieliła informacje na te ważne i na te, które dopiero za jakiś czas okażą się ważne. Miał dobrą pamięć i upychał meldunki w specjalnych mózgowych folderach do których sięgał w razie potrzeby, czyli często.
-A teraz leć do lasu i miej oczy i uszy otwarte. No, już! Biegnij Sierściuchu, biegnij!
Sierściuch poczuł, że spada mu samoocena, że musi dać z siebie dużo więcej niż do tej pory, szczególnie, że zależało mu na karierze i chciał być przez Borsuka docenionym. Każda pochwała z jego ust była dla niego najlepszym paliwem i bodźcem do działania.
- Zobaczysz Borsuku, będziesz ze mnie zadowolony. Już nigdy cię nie zawiodę! Z gorliwością rekruta Sierściuch wyprostował się niemal na baczność i wybiegł bez pożegnania.
- No to piękne kwiatki z tą Wiewiórką i Kretem – mruczał zadowolony Borsuk. No, no, no, kto by pomyślał…Ciekawe co ten wypierdek kombinuje i to pod samym nosem Kocura, no i jeszcze ten Miś, hmm… ciekawe co dzisiaj ten mój Sierściuch zmyślił i dodał od siebie.
Wiewióreczka...no pięknie.
Otworzył drewnianą szafkę do której klucz nosił zawsze przy sobie i wyjął z niej kryształową karafkę z ozdobnym, szlifowanym korkiem, wypełnioną do połowy złocistym płynem.
-Całkiem przydatny ten mój Tewuszek - Sierściuszek – uśmiechnął się do siebie i pociągnął z gwinta łyk swojej ulubionej nalewki z dżdżownic, którą pieszczotliwie nazywał "Glizdówką"...
PRZECZYTAJ JESZCZE