"Gra w prawdę i fałsz" opowiadanie
fot. nadesłane
Malowała paznokcie lakierem Chanel o pięknym odcieniu czerwieni. Wypatrzyła go w perfumerii i wybrała spośród wielu innych. Cieszyło ją, że był drogi, bo lubiła pachnieć forsą.
REKLAMA
Kupowała najlepsze kosmetyki i choćby taki krem do rąk, właściwie nie pachniał, delikatnie przypominał magnolię, ale dla niej pachniał forsą. - Chcę pachnieć forsą - mówiła - chcę być zadbaną zimną suką z czerwonymi kurwimi szponami.
Przyglądał się jej w milczeniu. Wiedziała, że zastanawia się, czy ona tak na serio o tej forsie i zapachu. - Nie powiem mu jak jest naprawdę, bo sama nie wiem. Może to prawda, a może nie...
Lubiła nosić drogą bieliznę. - Niby nie widać, ale wystarczy, ze ja wiem. Koronkowa, czarna, jedwabna, też pachniała forsą, a jeśli tak, to znaczy, że dobrze. Dla niej to było ważne i znaczyło, że jest bardzo dobrze.
-Mam ci płacić za seks? Chcesz robić to za forsę?
Teraz ona przyjrzała się jemu, nie była pewna, czy z niej nie żartuje. Ale nie śmiał się, z powagą intensywnie patrzył jej w oczy. Byli małżeństwem od dziesięciu lat i ciągle prowadzili ze sobą grę w prawdę i fałsz. Kto lepiej skłamie, kto kogo bardziej wyprowadzi z równowagi, wytrąci z codzienności. Oczywiście, łączył ich dobry seks, który oboje lubili, ale dla nich dobry seks był finałem dobrej gry. - Szkoda mi czasu na przaśną fizjologię. Seks to proces, gra, pożądanie, sztuka. Nie będę tego psuła plebejskim chędożeniem.
-Tak, chcę żebyś mi płacił.
Przyglądał się jej w milczeniu. Wiedziała, że zastanawia się, czy ona tak na serio o tej forsie i zapachu. - Nie powiem mu jak jest naprawdę, bo sama nie wiem. Może to prawda, a może nie...
Lubiła nosić drogą bieliznę. - Niby nie widać, ale wystarczy, ze ja wiem. Koronkowa, czarna, jedwabna, też pachniała forsą, a jeśli tak, to znaczy, że dobrze. Dla niej to było ważne i znaczyło, że jest bardzo dobrze.
-Mam ci płacić za seks? Chcesz robić to za forsę?
Teraz ona przyjrzała się jemu, nie była pewna, czy z niej nie żartuje. Ale nie śmiał się, z powagą intensywnie patrzył jej w oczy. Byli małżeństwem od dziesięciu lat i ciągle prowadzili ze sobą grę w prawdę i fałsz. Kto lepiej skłamie, kto kogo bardziej wyprowadzi z równowagi, wytrąci z codzienności. Oczywiście, łączył ich dobry seks, który oboje lubili, ale dla nich dobry seks był finałem dobrej gry. - Szkoda mi czasu na przaśną fizjologię. Seks to proces, gra, pożądanie, sztuka. Nie będę tego psuła plebejskim chędożeniem.
-Tak, chcę żebyś mi płacił.
PRZECZYTAJ JESZCZE